Archiwum 20 czerwca 2004


cze 20 2004 W deszczu strugach...
Komentarze: 3

Opuszczam miejsce, ktore nienawidze i ktore zaczynam powoli kochac... Jest mi ciezko odwrocic sie, zniknac na jakis czas, tak po prostu, z koniecznosci... Niebo jest szare. Kiedy drzwi zamykaja sie przede mna, widze smutna twarz, ktora za wszelka cene stara sie ukryc lzy, mimo tego, iz juz dawno widzialem jak plyna po policzkach. Nie jest mi latwo, spojrzec w druga strone, nie moge tak po prostu odwrocic wzroku. Kazde spojrzenie w szybe, konczy sie nostalgicznym powrotem do chwil cieplych, przyjemnych. Kazde takie spojrzenie zabiera czastke mnie ze soba. Staram sie pohamowac wszystkie emocje jakie we mnie sa. Staram sie myslec o czyms innym, staram sie na chwile tylko uciec od widoku twarzy starajacej sie za wszelka cene ukryc lzy, ale mimo tego iz staram sie jak tylko moge, to ta twarz wraca przed moje oblicze ilekroc zamkne oczy, zamysle sie, chce odpoczac od wszystkiego. Kiedy mijam kolejne, inne, twarze przechodze obok nich obojetnie. Wysiadam. Staram sie nabrac tego powietrza jak najwiecej w pluca, mimo tego, ze jest brudne, zanieczyszczone, staram sie to zrobic. Przechodze w tunelu spokojnie, jakby przygaszony. Przygotowuje sie do opuszczenia tego miejsca. Jestem juz blisko, czas nie zna litosci... Nie zna i nigdy nie pozna. Nostalgiczna pustke przerywa uczucie drgania, ktore towarzyszy mi juz od dawna. Zawsze wtedy wiem, ze ktos o mnie mysli. Sprawdzam, czytam... Nie wierze... Dzis bardziej niz kiedykolwiek dowiedzialem sie, ze jestem komus bliski, ze tak naprawde to stalem sie czescia kogos na kim mi zalezy. Szukam miejsca na te wlasnie slowa, ale miejsce to zajmuja inne, jakze podobne, ale znaczace cos innego slowa. Kiedy juz je znajduje jestem juz w miejscu swojego przeznaczenia. Juz na mnie czeka, a ja juz wiem, ze jeszcze na razie nie uciekne od tego. Zbieram sie. Gdy juz znajduje miejsce, siegam do okna, ktore otwieram, czekajac jednoczesnie na moment, ktorego nie lubie, tak cholernie nie lubie. Gdy ta chwila juz nastapila, siegam po cos do czytania, starajac sie tym samym oderwac sie od tego wszystkiego co przeszywa moj umysl i moje emocje. Czas plynie na lekturze, ludzie zmieniaja sie jak w kalejdoskopie. Po chwili niebo zaczyna robic sie ciemne, mroczne jakby wiedzialo... Jakby wiedzialo. Po pewnym czasie czuje na swojej skorze zimny wiatr. Nie tylko, ze teraz jest mi zimno w srodku to teraz doskwiera mi zimno na zewnatrz. Nie zamykam jednak okna, czekam na poprawe. Bezskutecznie... Niedlugo potem poczulem na twarzy zimna krople. Potem kolejna i kolejna... Po chwili z powodu wody i zimna decyduje sie zamknac okno. Siedze w prowizorycznej ciszy. Wspoltowarzysze staraja sie mi nie psuc tego. Udaje im sie. Juz nie czytam. Spogladam w okna szukajac w nim siebie. W zamian tego widze ciemna twarz, nie zadowolona z rozwoju spraw. Zastanawiam sie jednoczesnie dlaczego ja? Jak to zmienic? Co zrobic? Widze swoje oczy, inne niz zwykle, bez blasku, matowe. Kiedy juz osiagam punkt swojego przeznaczenia wita mnie mrok i deszcz, a takze grupa ludzi, ktorzy jeszcze chyba nie wiedza czego w zyciu tak naprawde chca, a z braku konkretnych pomyslow uwazaja, ze stanie w deszczu, oczekiwanie na nie wiadomo co, wykrzykiwanie przeklenstw i rzucanie groznych spojrzen czyni ich lepszymi, wazniejszymi. Prosze... Mijam ich spogladajac na ich twarze. Uciekam we wlasne mysli... Tak jak zazwyczaj, czy jestem sam, czy nie. Czy jest mi smutno czy nie i w koncu czy swieci slonce czy w deszczu strugach...

xthug : :