Dzis notka bedzie nieco wczesniej niz zwykle, ale o charakterze takim samym jak zwykle, czyli nostalgiczno - patetycznym z odrobina smutku. Kto nie chce, niech nie czyta... Nikogo nie zmuszam. Ciezko jest mi rozstac sie z kims kogo naprawde kocham. Mimo tego, iz rozlaka bedzie krotka to ja nie moge sie juz doczekac nastepnego spotkania. Dlaczego jest tak, ze ilekroc jestem z Nia to czas biegnie szybko - niczym pstrykniecie palcami, a gdy jestem sam to ciagnie sie niemilosiernie, odwlekajac tym samym moment zjednoczenia czy tez spotkania jak kto woli. Juz z chwila, w ktorej znika mi z oczu, wole zamknac moje i myslami stac o u Jej boku, obejmowac ja... Calowac... Trwac w chwili, ale jak mam to zrobic gdy chwila nie chce sie zatrzymac...? Ktos pewnie powie, ze to co napisalem jest glupie, bo jak chwila moze trwac... Trwac nie bedzie w rzeczywistosci, ale w sercu i umysle TAK.