Archiwum 11 października 2004


paź 11 2004 Cichy krzyk...
Komentarze: 4

Nie wiem dlaczego, ale nie moge sobie wytlumaczyc z jakiego powodu tak bardzo namawiam kogos innego do czegos co go rani, czego ta osoba nie chce, czego nie moze zniesc... Brzmi dziwnie? Bo jest. To chora sytuacja, ale nie moge pozwolic zrezygnowac komus z czegos czego tak niedawno jeszcze tak bardzo chcial. Hehe... Im wiecej pisze tym bardziej pogmatwane to sie staje, az sie boje nastepnego zdania... Slysze cudze blaganie o to bym pomogl to zakonczyc jednym zdaniem, ale ja nie moge... Nie moge, chocbym nie wiem jak chcial to naprawde nie moge. Kiedys to sie zmieni, to sobie obiecalem ja sam. I sam sobie slowa dotrzymam, a jesli tak sie stanie to skorzystam na tym nie tylko ja. Uwolnie sie, ale poki co uwiazany jestem w takim stanie w jakim tkwie. Wizja tego co kiedys nastapi jest tak niesamowita, tak bardzo na to czekam, ze mimo tego, iz jeszcze wiele bedzie wschodow i zachodow slonca, to ja juz wygladam tego ostaniego, po ktorym to wszystko sie zmieni, po ktorym zasne z mysla - to koniec, nareszcie... NARESZCIE. Doczekalem sie. Wiem juz dzis ze ta noc bede pamietac do konca moich dni.  Nikt nie powiedzial, ze kiedy to sie stanie bedzie latwiej. Zaczna sie inne problemy, ale nie takie, ktorych rozwiazanie przychodzi z nieslychanym trudem. Wtedy juz ktos bedzie stal przy mnie. Juz nie bede czekac. Ten dzien przyjdzie. I to jest fakt, ktory stwierdzam dzis, czyli 11.10.2004r. o godzinie 23:13. To sie musi stac, nie ma innej drogi... Nie ma.

xthug : :
paź 11 2004 Slysze...
Komentarze: 0

To jedyne co mi czasami pozostalo. Sluchac. Sluchac jak po drugiej stronie ktos ciezko oddycha, ktos mnie pyta: gdzie jestes? Dlaczego nie ma Cie teraz przy mnie? Czemu jestes tak daleko? To nic w porownaniu  z tym, ze ja czasami naprawde nie wiem co mam odpowiedziec... Tak bardzo mnie to boli, ze jestem bezbronny, ze nie moge nic z tym zrobic, choc tak bardzo chcialbym cokolwiek zmienic. Ciezko sie slucha takich pytan, choc dobrze, ze sa, bo dzieki nim wiem, ze jestem potrzebny... Mimo to, zal jest ogromny, ze nie moge objac, ze nie moge dotknac tak jakbym chcial... Tak jak ja bym chcial... A chcialbym naprawde bardzo, szczegolnie w takich chwilach. Zamykam oczy choc wiem, ze to niewiele zmienia. Staram sie dotknac kogos glosem, slowami i choc to zabrzmi smiesznie dla niektorych, to ja tak wlasnie probuje... Bo czasem nie pozostalo mi nic wiecej... W takich chwilach jestem na siebie tak niesamowicie wsciekly, ze ja nie moge nic z tym zrobic, ze ktos mi bliski jest daleko, ze cierpi, ze mnie potrzebuje, a ja... A ja nie umiem, nie moge, dac mu w pelni tego czego oczekuje, czego chce... Smutek boli, jest jak sopel lodu, ktory ktos wbija Ci prosto w serce, sprawia, ze zamarzasz od srodka, ze robi Ci sie zimno, odbiera Ci zmysly... Smutek kogos bliskiego sprawia, ze czujesz sie podobnie... Tylko 10 razy gorzej... Niestety... Przepraszam.

xthug : :