Komentarze: 3
Dzisiaj bedzie inaczej. Jacek padł ( wcale nie wypił za dużo, po prostu padł ze zmęczenia) i rozkazał mi napisać coś mądrego, ale jak napisać coś godnego uwagi kiedy jest sie mała bezbornna, glupiutka dziewczynką? Dobra, dobra, przejde do rzeczy...
Hmmm....mój brat wcale nie jest tak ponury jak się wydaje czytając tego bloga... Jacek to bardzo sympatyczny gośc..
Kazał mi napisać cos od siebie, coś w czym pokaże siebie...coś w czym beda uczucia, ale jak napisać cos takiego skoro nie posiada się uczuć? Czy wy tez zyjecie w takiej stagnacji, że wszystko wam lata? Ze nic nie jest w stanie was poruszyć? Ze cokolwiek sie do was powie traktujecie to z rezerwą, odkładacie na bok mówiąc „zajmę się tym potem”? jednym słowem sracie na wszystko i wszystkich? Ja mam ta nabytą ceche od niedawna, a dokładnie od momentu, w ktorym przyjaciółka zarzuciła mi, że za bardzo przejmuje sie tym co mnie otacza, że niepotrzebnie przejmuje się słowami innych, że niby stwarzam sobie sama problemy?! nie mogłam powiedzieć, że jestem brzydka, że nikt mnie nie kocha, bo od razu była awantura, że sobie to wymyślilam. Z resztą wszyscy dookoła mi to mówili, łącznie z moim "braciszkiem". Pocieszali, przekonywali, że to facet jest swinia, a ja jestem normalna, gdy po raz kolejny ktorys mnie olał. Dziekuje im za to, ale tak na prawde dochodza do mnie tylko te złe rzeczy. Jak mnie ktoś obraża, wyzywa, śmieje się za plecami - to przykre, ale prawdziwe. Teraz? Lata mi to, wali jak to mówią inni, czy nawet pierdole to wszystko. Jest mi z tym zle ale co tam... I tak juz niedlugo... wrrrrrrrrrrrrr