Ciezkie czasy... Ja nie wiem, moze jestem stary, moze nienormalny. Nikt inny by sie tak tym wszystkim co sie dzieje nie przejmowal, ale najwyrazniej nie ja. Dziwne to jest uczucie. Spogladam w okno, ale nic tam nie widze. To pewnie dlatego, ze jest ciemno, ale zaraz... Cos tam jest. Tak, powinienem sie domyslic. To przeciez moja zblazowana twarz. Tak bardzo sie zmienila, ze w ciemnym odbiciu juz nie przypominala tej samej. Dziwnie sie na nia patrzy. Wydaje sie, ze to ta sama twarz co kiedys... Chcialbym bardzo tak powiedziec, ale nie moge. Przygnebienie wykrzywilo mi twarz w gescie smutku, zamyslenia.. Odlaczenia sie od swiata. Nawet teraz kiedy pisze notke widze ta twarz w odbiciu monitora.. Widze te metne oczy, zapadniete oczy... To nie jest przyjemny widok. Ona juz nie jest taka sama jak kiedys. Szczegolnie kiedy jestem sam. Juz nie mam snow tak jak kiedys. Czasami sie jakis zdarzy, ale przewaznie nie mozna z nich niczego odczytac. Co chwile powoli mruze oczy, rozgladam sie po pokoju. Z winampa leci jakis smutny watek... Za chwile pojde spac, zeby skrocic to wszystko. Nie LubiE ByC LekcewazonY. To wszystko co sie dzieje dookola mnie. Trudno mi na to patrzec. Dziwie sie sam sobie, ze ja mam na to wsystko sile, ale tak naprawde to jestem tym pozytywnie zaskoczony, bo jesli zniose to, to juz nic nie bedzie w stanie mnie pograzyc. Zamykam sie w sobie... Nie jestem rozmowny, kiedy mam dolek to przewaznie jestem na uboczu, na uboczu swoich mysli pytajac sie dlaczego? Dlaczego tak, a nie inaczej... Nie mowie wtedy duzo, bo nie mam ochoty. Wtedy musze sie zaslonic, nie wiem, schowac gdzies przed wszystkimi, zeby w samotnosci myslec, zeby ogarnac to co czuje. Nie jest mi wtedy latwo, bo to wszystko siedzi we mnie. Juz nie raz to czulem, juz nie raz izolowalem sie na tyle, ze nie myslalem o niczym. Siedzialem, patrzylem w punkt i nie myslalem. Wiem jedno dzis, ze nie mozna sie wtedy oszukiwac, nie mozna znajdowac sobie usprawiedliwien... dla siebie, a w szczegolnosci dla innych. Skoro kazdy postepuje tak jak chce, to musi miec ku temu jakis powod. Usprawiedliwienia czynow sa najgorsze. Blahe, puste... Wtedy lubie byc tlem, wtopic sie w otoczenie, zjednoczyc sie z nim. Nie starac sie wybijac poza mase. Byc nia, wtedy to pomaga, bo kiedy sie rozejrze to wiecej jest ludzi o smetnych twarzach, a ja wtedy czuje, ze Ci ludzie, ktorych mijam maja podobne, wieksze lub mniejsze zmartwienia. Oczywiscie nie zycze ich nikomu, ale one same przychodza... Sa jak nasze wlasne cienie. Najgorsze jest to, ze wlasnie wtedy kiedy swieci najmocniejsze slonce, to je wlasnie widac najbardziej...
"... It's never too late to live your life,
The time is now, it's do or die..."